Czy BLS oznacza droższe OC?
W kwietniu 2015 r. rozpoczęło się wdrażanie projektu Polskiej Izby Ubezpieczeń, który zakłada upowszechnienie systemu bezpośredniej likwidacji szkód. Czy to oznacza wzrost cen ubezpieczeń?
Najprościej mówiąc, system ten to pośrednictwo zakładu ubezpieczeniowego w likwidacji szkody własnego klienta. Poszkodowany zgłasza się do towarzystwa, w którym ma wykupione ubezpieczenie samochodu (a nie, jak do tej pory, do ubezpieczyciela sprawcy), samochód jest naprawiany, a wszelkie formalności załatwiane są pomiędzy firmami.
Na jaką pomoc można liczyć w ramach systemu? Dla przykładu – BLS w PZU obejmuje szkody komunikacyjne do wysokości 4 mln zł oraz dodatkowe koszty holowania, parkingu i wynajmu pojazdu zastępczego. Działa nawet w momencie, gdy ubezpieczyciel sprawcy jeszcze nie ma u siebie wdrożonego systemu. BLS nie zadziała w przypadku szkód na osobie, gdy w kolizji uczestniczyło więcej niż dwa samochody, zdarzenie miało miejsce poza granicami Polski lub sprawca ma wykupione ubezpieczenie OC w zagranicznym towarzystwie.
Dążenie PIU do upowszechnienia BLS u wszystkich polskich ubezpieczycieli ma na celu zlikwidowanie (lub chociaż ograniczenie) praktyk zaniżania świadczenia lub odmowy jego wypłaty. W końcu ubezpieczyciel będzie załatwiał sprawę z własnym klientem, więc powinien zadbać o odpowiednio wysoki poziom obsługi klienta.
Czy najtańsze OC odejdzie do lamusa? Niekoniecznie. Co prawda, ubezpieczyciele będą musieli walczyć o klienta już nie tylko obniżając ceny, ale również podwyższając standardy obsługi, jednak w kwietniu nie odnotowano większych zmian w wysokości składek. To może jeszcze się zmienić, gdy do systemu przystąpią pozostałe towarzystwa, jednak nie wydaje się, by którekolwiek zdecydowało się na radykalne podwyżki. Szczególnie, że przed nieuczciwą konkurencją polegajacą na zawyżaniu wycen szkód mają chronić narzucone przez PIU limity.